WIERZBA WITOLDA
Wierzbo moja,
starzejemy się razem.
Ty, rozdarciem kory,
ja chłopięcych marzeń.
W deszczach, jak w bryzgach,
parskaniem koni
skryty w grzywie,
snem szczęśliwym,
po chmurach,
galopowałem,
jak po niebiańskiej błoni.
Pędziłem ku tobie,
w radości, w żałobie.
Na skrzydłach,
wzbijaniem,
zrywałem kajdany,
a ty poszumem , jak skrzypek polny,
przygrywałaś snom do tańca .
Szeptem liściowym
zrzucałaś z głowy,
dziecięce skargi,
jak łzy różańca.
Czasem, w zasłuchaniu wieczornej ciszy,
usłyszę teraz niepokój z daleka,
świst gęstych trapień,
wiruje nad głową,
ty wtedy na mnie czekasz.
Wbieganiem myśli w twoją zieloność,
w locie chwytam końską grzywę,
i męskością w dzieciństwie,
pędzę przez łany pszeniczne,
wolny i szczęśliwy.
Wierzbo mojej młodości.
Pochylona posiwieniem,
niesiesz szczęście odrodzeniem.
Tak, jak ja
w moich synach.
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz