Kościół w Raciborowicach
fot. Witold Krawczyk
Drzwi kościoła,
droga do Nieba w ludzkich potrzebach.
Ksiądz z ambony
uderza w dzwony,
a pokutnicy w grzesznej włosienicy,
parami się snują czekając na sąd.
W ciemnych kapturach pochowani,
grzechy rzucają gdzieś w kąt.
Jeszcze tylko w podbiegu,
ktoś się wyrwie z szeregu,
do bram niebios popędzi w dal,
już go łapią strażnicy,
już go inni pochwycą,
każdy musi odbębnić swój żal.
Tylko chłopiec na schodach,
w uniesieniu nieśmiałym,
z końską grzywą pod pachą,
bez znużenia, bez strachu,
miecz wyjmuje z lwiej łapy,
co herbem , w okapie
drzwi kościoła wystawiła na straż.
Racic echo się niesie,
w popodborach, po lesie,
tury gnają w szeregu,
w rozszalałym podbiegu,
zaryły kopytem,
w jutrzence, przed świtem,
i z pierwszego turozwierza,
bez modlitwy, bez pacierza,
sam Jan Długosz,
w zamyśleniu,
spod sutanny,
długiej, czarnej,
dłoń wychyla zachęceniem.
Daje rękę chłopczyna,
tu się wszystko zaczyna.
W drzwiach do męki ,
pod sklepieniem,
dusze kamienne,
śpiewają Anioł Pański.
Tura siłą, przy mogiłach,
w anielskim zachwycie,
kościół w Raciborowicach,
pod kopułą ciał niebieskich,
stoi,
jak Chrystus
w historii bolesnej.
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz