środa, 18 czerwca 2014

 

             POWSTANIEC STYCZNIOWY


 
                                           fot. Witold Krawczyk

Był styczeń i chłodem od wiązów buchnęło,
Pan Bóg niebo otworzył ze śnieżną pościelą,
W Kaplicy Raciborowickiej
pod Archanioła mieczem,
chronił się powstaniec w styczniowej ucieczce.
Trwal milczeniem pośrod marzeń,
dusza młoda, tyle zdarzeń.
W półksiężycowym zalśnieniu,
sny młodzieńcze pulsowaniem,
runęły jak gwiazdy w podzwonny ton.
Lęk zrenic się zapodział
w nadziei powodzi,
w niespłoszonej ciszy,
bicie serca usłyszał,
jak miłość, nigdy nie spelnioną.
Wokół biel niewinnością,
jak dziewczęcą czułością
gwiazdy na śniegu ,
dziergane,
w pośpiechu,
na drogę rzucała.
I chwila się stała.
Otwieraniem drzwi skrzypiących,
w nocy niesłyszącej,
ślad na śniegu zostawiał,
butem,
roziskrzonym wolnością,
przyszłością gorącym.
Nagle świst.
Jeden błysk.
W ukochaniu świata
kula z sercem się splata.
W tym zdradzieckim splataniu,
krew makowymi kroplami,
maluje
śniegową biel.
Mrok ze światłem się zmieszał,
dzień za mrokiem, noc za dniem,
Słychać szum,
widać tłum,
szabli dzwięk,
cichy jęk
i pytanie.
Jak to? Umieram? Dlaczego tu?
Za pozostanie na ziemi Raciborowickiej,
wiatru szmeraniem,
w niedzielę, nad ranem,
ukołysaniem w zasypianiu
anielski chór przy oknie z chmur,
śpiewa mu zmartwychwstanie.
mww



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz