z sercem na klęczkach, w poetyckiej łgarni,
czepia się nadziei jak pijak latarni.
Gdyby nie ta niepewność, gdyby nie chłód lodowy,
gdyby nie te cienie za płotem olchowym,
może by odeszła w potarganych wargach
i przestała śpiewać jak dusza w letargu.
Przełamane szeptem słowa,
jak w trumnie złożone jęczą,
opętane bólem i gniewem
płoną na bieli purpury tęczą.
Trzeba je wyrwać
i
wyrywaniem,
uchodzić w nicość przed własną klęską.
A w samotności, bez oddychania,
pokazać światu twarz zwycięską
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz