PANIE BOŻE
Panie Boże.
Jeżeli znów mnie ześlesz na ziemię,
proszę Cię, daj mi inne korzenie.
Nie takie mocne. Nie tak słowiańskie.
Nie takie dumne jak Imię Pańskie.
Najlepiej wpierwej, Panie Boże,
wrzuć mnie do studni, bym tam, w pokorze
z podziemnych zródeł, w zamyśleniu,
mogła wypłynąć górskim strumieniem.
Popłynę wolno, kropla po kropli,
pośród omiegów , szarej szarotki,
z fiołków alpejskich uplotę wianek,
włożę na głowę i, jak kochanek,
runę w dół, wody strumieniem
na salamandry w łąk zieleni.
Albo mnie posadz bukiem zwyczajnym,
abym w buczynach lasu świeżego
dożyła wieku dojrzałego.
Albo mnie wysiej purpurowoliliową
barwą kąkoli wśród łanów płowych.
Najlepiej Panie w górskiej dolinie,
gdzie słońce w sierpniu sennie płynie,
wysoko,
wśród pasterskich obłoków,
gdzie ziemia dudni od ludzkich kroków.
Idą żniwiarze, kosami dzwonią,
a drżące chabry w zbłękitnieniu,
łzy ciężkie ronią, jak diamenty,
co w czekaniu, bez szlifowania,
wznieść chciały serca do miłowania.
Wiankiem zostały,
w umieraniu niedojrzałym
całując dziewcząt sen nieśmiały.
W uniżeniu pszennych łanów,
łzą napełnionych żyta dzbanów
pójdę w pokorze za chabrami.
A jeśli już Panie musisz,
w następnym życiu dać mi duszę,
to proszę, daj mi prostą,
spod strzechy,
w zgrzebnej koszuli, z otwartym sercem,
co świata nie zna w swej poniewierce.
Skowronków śpiewem daj zaufanie,
jasność najprostszą, bez miłowania.
Nie każ makami się czerwienić
w pustej nadziei zachwyceniu.
Ty wiesz najlepiej, Panie Boże,
jak trudno chodzić w człowieczej pokorze.
Jak trudno w ciężkiej prośbolitości,
podnosić oczy bez godności.
Nie chcę, w pogardzie tajemniczej,
na ochłap życia więcej liczyć.
To wróć mnie, Panie w zmiłowaniu,
do Siebie.
Niech już tam zostanę.
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz