CARTE BLANCH
Zdjęcie znalazło się na mojej stronie fb. Nie wiem, kto jest autorem. Zamieszczam, bo było dla mnie inspiracją do napisania poniższego wiersza.
Światło poddrzwiowe w zamyśleniu
wciska się powoli, skromnie,
by o blasku nie zapomnieć.
Liże podłogowe drzazgi.
Skrada się.
A trzy postacie na ławinie,
w stęchłej chacie,
na przyzbie, w zmęczonej izbie,
oczekując piją kawę.
Kapturami skryte głowy, w zastygnięciu pomnikowym,
w rękach kosy do walki gotowe.
Sękatymi palcami rąk, schowanych w ukryciu,
kość gałęzi bez życia ściskają.
Nagle wiatrem zawiało,
huknęło, zaświstało
futrynami runęło o ścianę.
Z brzękiem szyb rostrzaskamanych,
z rykiem drzew połamanych,
zatańczyło pijaną swawolą.
Drzwi, otwarte na ościerz,
walą światłem, jak w pościel,
zmęczoną po nocnej hulance.
Szkła zranione gdzieś gonią,
z wichrem dzikim łzy ronią,
jak kamienie rzucane na szańce
Z głów spadały kaptury.
I z kosami do góry,
śmierć stanęła na polu bitewnym.
Brała wszystko władaniem,
przeznaczeniem niechcianym,
rozgrywała swoją Carte Blanche
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz