Od gorąca ciemniejemy,
ty na tratwie, ja na ziemi.
Ja w piecu chlebowym,
ty w polu chabrowym.
A z szuflady na podłogę
wypadaja łzy.
Nic nie wleci przez okno,
w deszczu szyby mokną.
Bluesem życia pokonani
wciąż jesteśmy ci sami,
choć nie śpiewa już świerszcz w kominie.
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz