Autorem obrazu jest Witold Krawczyk z Krakowa
Przychodzi jak wicher, bez ostrzeżenia,
łamie to wszystko, co było w nas.
W pogorzelisku naszego istnienia
rozpala iskrę, wywraca czas.
Chwytasz tę iskrę parząc boleśnie,
niesiesz pod żagle, pod własny schron,
chowając przed światem, co nie nazwane,
by nie uderzył grom.
Morze spokojem daje przyzwolenie,
nie ściga płaczem żagli,
w ukołysaniu umiłowaniem
nawet wiatr nie nagli.
Żagle mocne, błędem scalone,
utkane z nocy i świateł gwiazd,
bez trwogi, łagodne
nie na jednym sztormie
byliście razem w dawny czas.
Nagle
iskra płomieniem wybucha
fale zgrzytają o rufy brzeg,
bezradnie rwą się na wichrze żagle,
płomień wypada ci z rąk.
Do piekieł urasta głębina otchłanią
wyjącym upiorem wiatr smaga twarz,
morze z uśpienia ogniem wyrwane
wzywa na pomoc diabelską straż .
Zawyło, runęło i w pijanym zachwycie,
rozpętało walkę na śmierć i życie.
I w tej walce żywiołów
ginęliśmy pospołu,
Żagiel, ogień i ja.
Grywam z życiem jedną kartą
tylko powiedz, czy to warto?
Utraciłam swój maszt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz