niedziela, 20 kwietnia 2014

                                        Autorem obrazu jest Witold Krawczyk z Krakowa

Nie mogłem inaczej.
W rozszala
łej wichurze,
gdy niebo czerni
ą zakryło swą twarz,
kto
ś musiał duszę rozciągnąć na murze,
w
śmiertelnej walce zaciągnąć straż.
A
żagle moje, jak skrzydła motyla,
nie wytrzyma
ły ciężaru fal.
Tyle przede mn
ą było i tyle
zosta
ło za mną.
Troch
ę żal.
W napi
ętych wantach tyle marzeń,
w magicznych dziobach tyle zdarze
ń,
a dziewcz
ąt śmiech od brzegu śpiewnie
w obiecywaniu i czekaniu
liny napina
ł na trapezie.
Wiatr my
śli chłodził w morskiej bryzie.
Nagle, jak z piekie
ł ogniem buchnęło.
Spokojne morze grzyw
ą się spięło,
spr
ężone żagle
wygi
ęły reje,
maszty w pok
łonie zagubionym
w ta
ńcu szalonym ,
bez nadziei
ruszy
ły w walkę, jak anioł z diabłem.
I bia
łe płótna wrześniowej nocy
spojrza
ły w Lucyferowe oczy.
W jazgocie maszyn, szkunera trzasku,
p
łonęły maszty w porannym brzasku.
W ostatni, szale
ńczy szturm bitewny,
szli
śmy jak ogień w marszu gniewnym
i dusze m
łode oddając z trwogą,
po maszcie, do Nieba sz
ła nasza załoga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz