niedziela, 27 kwietnia 2014
Autorem ilustracji do wiersza jest Witold Krawczyk z Krakowa
W bezszelestnej cichości, księżycowej jasności,
metalowe ćwieki jak lampy z przedwieków
drogę oświetlają.
Ćwieki wbite w dąb bez życia,
co gdzieś w głębi, gdzieś w ukryciu,
fragment duszy zostawil.
Z tą duszą przeciętą
w dumie ścięcia ugiętą,
otwierały swoje ramiona.
I przez prógj, jak w zaklęcie
wpuszczał mary. Wniebowzięciem
przechodzili kochankowie,
panny z wiankami na głowie,
matki ze łzą nad synami,
starzy, młodzi, wciąż ci sami
I, przy piecu, przy płomieniach,
wspominali swe istnienia.
Drzwi
wiekami omruszałe, posiwiałe, pociemniałe,
w historycznej koronie narzuconej na skronie
padły.
Bez krwi i bez chwały,
chytrze, w skryciu, na przydrożu,
ktoś obroże na nie włożył
i jak psa po drodze toczył.
W zatrzaśnięciu, w dumy zgięciu
coś odeszło, odleciało,
wspomnieniem pozostało.
mww
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz