piątek, 11 lipca 2014


                                          BAŚŃ



W kącie usiadła na kulawym zydelku,
pełna złudzeń,
nadziei,
gorejących zamętów.
Przelękniona słonecznością,
spojrzala w zachwycie,
na kostur,
co na klepisku leżał już bez życia.
Ciszą wiary wytrwałej,
zaufaniem niedbałym
podniosła oszłomieniem
zwykły patyk z ziemi.
Ust pulsowaniem,
pocalunków pragnących,
dotknęła,
śladów zycia,
na kosturze.
Niechcący.
A one,
dawno zapomniane,
zielenią zakwitły w wieczornej purpurze.
W księżycowej pościeli
sen się spełnił w niedzielę
i popłynął obłokiem
w niepoznane zatoki,
wiatrem kolysany.
Nad ranem, w podzorzy,
dzień się nowy otworzył,
w roztrwonieniu ciemności,
kostur leżał w nagości,
na klepisku, w zimowej przystani.
Na zydelku, w przykącie,
siedzi miłość gorąca,
okrywając się wstydu cierpieniem.
Przyjdzie noc
baśni moc,
znów osłoni klepisko

kurtynowym zacieniem .
Poszarpaną pieszczotą,
w szczęściu dłonie się splotą
odfruwając miłosnym milczeniem.
mww



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz