poniedziałek, 14 lipca 2014

 
 

STODOŁA

                                fot. Witold Krawczyk


Już wozy w pokorze,
snopami ciężkawe,
powoli pod lasem się snują,
dziewczyny warkoczem,
idą poboczem,
uśmiechnięte, zakochane,
jeszcze słońcem rozespane,
już oczami całują.
Po rżysku,
psiska,
mokrymi pyskami,
sprawdzają, czy wszystko zebrane.
Na zdzbła rozrzucone
machają ogonem,
na zdrowie,
na ziemi pochwałę.
Żyto w stodołach opuchłych dumą,
rozkłada sie swym rozumem,
Najważniejsze,
pełne chwały,
kładzie kłosy do powały.
Będą chleby, podpłomyki,
żur z zakwasem.
Aze słomy,
miękkie łoża,
w ciepłych domach.
W sąsiednim sąsieku,
pszenica, bez lęku,
rozkłada złociste spódnice,
kłos lekki, powabny,
na kluski, bab macki,
na torty, na placki,
na wszystko,
co w życiu przydatne.
Pod wrota podjechał wóz drabiniasty,
długimi wiechami, krzaczastym spojrzeniem,
snopkowe owsy skoczyły na ziemię,
z makami wpiętymi w wypięte torsy ,
maszerują, jak drużbowie, podkręcając wąsy.
Stodoła puchnie , klepisko się pręży,
cepy do tańca wkładają fraki.
Walc ruszy młockami,
mak runie walcami,
dobro nad złem zwycięży.
Sierp z kosą zawisną
w ponaddrzwi urwisku.
W koniczynowej łące,
od pracy gorącej,
końskie grzywy,
plon szczęśliwy,
na Anioł Pański oddzwonią.
W spichlerzu Krakowa,
dożynki, w Grębalowie,
ostatnim obrazem majaczą.
mww






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz