Kapliczka w Wiktorowicach
fot. Witold KrawczykKapliczko w nieboskłonie biało malowana,
wołasz czystością,
światłem przebaczenia.
Wskazaniem drogi,
karmieniem ubogich,
słuchasz modlitwy w pokorze milczenia.
Przychodzimy do ciebie
człowieczym przebraniem,
Wiara, Nadzieja, Miłość,
nigdy nie kochane.
U twych stóp składamy
gorejący dzban,
tyglem wypalanych
łez.
W zapomnieniu, nieistnieniu,
skargi chcemy wypowiedzieć.
Ty, kapliczko wiesz.
Wiarą jestem.
Na głowie zmęczonej
noszę koronę
złudzeń i zawierzeń.
W tym dzbanie glinianym,
podstępem złocone,
przynoszę pręgierze zdrad.
Nadzieją jestem,
bez ryzyka,
ufaniem zawierzam dobrej karcie.
W racji istnienia,
bez rozliczenia,
stoję , jak żołnierz na warcie.
Miłością jestem,
w parcianej kapocie,
bez złota,
brylantów,
bez róż amarantów,
kocham co moje-nie moje.
W bezrozumnym tłumie stajemy pod ścianą,
Szydzonej pogardy okryte łachmanem,
Nie wiemy co robic.
Bronić się?
Odchodzić?
Zwątpieniem na nowo,
bez celu przychodzić?
Wyjść i zostawić na pastwę losu?
Zakrzykiem nie słyszeć sumienia glosu?
Zamierać wybuchem,
popędzic w dal?
Tu strach zabija,
tamtego żal.
To może kapliczko, w rozmodleniu,
mądrością ogarniesz, co robić trzeba.
Prawdę,
nazwij imieniem.
Za rękę,
poprowadz wzruszeniem.mww