STARE DRZWI
W starych drzwiach
licho śpi,
w potarganych butach.
Czyjaś zemsta,
stary grzech,
czeka na pokutę.
Niby nasze,
a nie nasze,
dalekie wspomnienia,
przykurzone,
zestarzałe,
straszą własnym cieniem.
W wieczornej godzinie,
zabłąkaniem,
chwytamy za klamki nieznany los,
spod ziemi,
na światłość,
zapomnieniem,
z ciemności wypełza znajomy głos.
W tej ciszy,
zdybane,
bladym świtem,
przeznaczenie,
tęsknotę pokręca.
Głębokim migotem,
nad skarpą,
pod plotem.
miłość podaje ręce.
Jak ćma,
w skowycie,
smiertelnym zachwytem,
spadasz w poddrzwiowe
światlo lamp.
Poziomkowym zachwyceniem,
nabrzmiałym czerwienią,
nieznany odkrywasz świat.
Czy warto?
Nie pytaj.
Półsennym zachwytem,
nie każdy otworzy takie drzwi.
Zmruszałe,
przebrzmiałe,
czekaniem spłowiałe.
Za nimi jesteś ty.
mww
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz