wtorek, 5 sierpnia 2014

 

JESIEŃ

                                pl.dreamstime.com
     

Usiądzmy pod drzewem,
w jesiennej palecie,
kolorów radością tkanych.
Od łąk parujących,
od wrzosów pachnących,
idzie jesień liściem malowanym.
Po polach,
po rżyskach,
rozpala ogniska
dymem się snuje po sadzie.
W jesiennych labiryntach,
odnajduje od święta,
smak życia zapomniany.
Już grusze pękate
młodości pokwiatem,
malina sie wstydem czerwieni.
Już śliwa zginaniem,
na zgiętych kolanach,
fioletem się snuje w zieleni.
Po kłosach z obiadu,
nie ma śladu,
do miasta grzyb poszedł z koszykiem .
Żurawie
nad stawem,
do drogi gotowe,
żegnaja żurawim krzykiem.
Usiądzmy pod drzewem
owocem brzemiennym,
w miedzianej nocy poświacie.
Bez pośpiechu,
bez grzechu,
w niepewności bezwstydnej,
podam ci jabłko o świcie.
mww



 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

                                1888 Vincent Van Gogh

Jeszcze tylko na półnogi
stare buty założę,
w potarganych zelówkach dziury pozaklejam,
jedną prośbę,
na rozstajach,
zasieję w ugorze,
może kiedyś,
w innym życiu,
zakwitnie nadzieją.
mww
 
KĄKOLE Z POLIGONU

    na zdj. JĘDREK KRAWCZYK  16 batalion powietrznodesantowy   July 29  2014  Wieliczka

                                         WIERSZ DEDYKUJĘ OJCU I SYNOWI

Kąkole z poligonu,
w czerwonych beretach,
elitarne posągi z Dawidowym ciałem.
Michała Anioła
rzezbione dłutem,
Ikarowi szaleńcy,
bez żalu,
pokuty,
w żyłach ojców krew.
Podniebni ułani
na siebie skazani.
Wskazówką zegara,
świat szczęściem oszalał,
minuty odlicza,
wiatr szumi,
rozumem,
wygina parasol,
skrzydła rozpościera.
Obłoki,
jak gejsze,
od marzeń lżejsze,
uśmiechem obietnic całują,
Ułańska fantazja pradziada się skrada,
na chmurach szczęśliwych rozwija się czasza,
W  spadochronie,
tyle marzeń do obrony,
tyle wierzb,
końskich grzyw,
białych chmur,

szczytów gór,
jarów zielonych,
łąk nie koszonych
i życie, jak bochen świeżego chleba.

Półbogi podchmurne,
w zasnuciu jesiennym,
spadają na rżyska,

wśród dymów ogniska,
a tam już dziewczyny czekają.
Żyto skoszone,
w stodołach pszenica,
kąkole,
na pole,
spadają spod gwiazd.
Na nowe poplony,
po panny,
po żony,
wracają do starych gniazd.
mww
 

NADZIEJA

                                fot. ja

W zimnych górach nie czuć bólu.
W rozpaczy najcięższej,
nie weżmie za ręce,
nie podrzuci do chmur.
W nachyleniu smutnej twarzy,
nic już więcej sie nie zdarzy.
Nie ma drzew szumu,
w głazach tłumie,
Fundamentem skamieniała,
bez powrotu,
bez pogrzebu,
sniegiem spowita,
mrozem okryta,
nadzieja zamarza, 
pod nieba powałą.
mww


niedziela, 3 sierpnia 2014

 

STARE DRZWI


W starych drzwiach
licho śpi,
w potarganych butach.
Czyjaś zemsta,
stary grzech,
czeka na pokutę.
Niby nasze,
a nie nasze,
dalekie wspomnienia,
przykurzone,
zestarzałe,
straszą własnym cieniem.
W wieczornej godzinie,
zabłąkaniem,
chwytamy za klamki nieznany los,
spod ziemi,
na światłość,
zapomnieniem,
z ciemności wypełza znajomy głos.
W tej ciszy,
zdybane,
bladym świtem,
przeznaczenie,
tęsknotę pokręca.
Głębokim migotem,
nad skarpą,
pod plotem.
miłość podaje  ręce.
Jak ćma,
w skowycie,
smiertelnym zachwytem,
spadasz w poddrzwiowe
światlo lamp.
Poziomkowym zachwyceniem,
nabrzmiałym czerwienią,
nieznany odkrywasz świat.
Czy warto?
Nie pytaj.
Półsennym zachwytem,
nie każdy otworzy takie drzwi.
Zmruszałe,
przebrzmiałe,
czekaniem spłowiałe.
Za nimi jesteś ty.
mww

środa, 30 lipca 2014

Kapliczka w Wiktorowicach

                                           fot. Witold Krawczyk


Kapliczko w nieboskłonie biało malowana,
wołasz czystością,
światłem przebaczenia.
Wskazaniem drogi,
karmieniem ubogich,
słuchasz modlitwy w pokorze milczenia.
Przychodzimy do ciebie
człowieczym przebraniem,
Wiara, Nadzieja, Miłość,
nigdy nie kochane.
U twych stóp składamy
gorejący dzban,
tyglem wypalanych
łez.
W zapomnieniu, nieistnieniu,
skargi chcemy wypowiedzieć.
Ty, kapliczko wiesz.
Wiarą jestem.
Na głowie zmęczonej
noszę koronę
złudzeń i zawierzeń.
W tym dzbanie glinianym,
podstępem złocone,
przynoszę pręgierze zdrad.
Nadzieją jestem,
bez ryzyka,
ufaniem zawierzam dobrej karcie.
W racji istnienia,
bez rozliczenia,
stoję , jak żołnierz na warcie.
Miłością jestem,
w parcianej kapocie,
bez złota,
brylantów,
bez róż amarantów,
kocham co moje-nie moje.
W bezrozumnym tłumie stajemy pod ścianą,
Szydzonej pogardy okryte łachmanem,
Nie wiemy co robic.
Bronić się?
Odchodzić?
Zwątpieniem na nowo,
bez celu przychodzić?
Wyjść i zostawić na pastwę losu?
Zakrzykiem nie słyszeć sumienia glosu?
Zamierać wybuchem,
popędzic w dal?
Tu strach zabija,
tamtego żal.
To może kapliczko, w rozmodleniu,
mądrością ogarniesz, co robić trzeba.
Prawdę,
nazwij imieniem.
Za rękę,
poprowadz wzruszeniem.
mww

                                fot. Witold Krawczyk

Pada deszcz,
zmywa ślad
pocałunków na wierzbie.
Przyszedł strach,
stary dziad,
marzenia też wezmie.
mww